Chcesz pokoju? Szykuj się do wojny. A że wróg u bram, to też my do wojny się szykujemy: zaczęliśmy na wyścigi kupować sprzęt wojskowy. Wydamy na niego 75 miliardów złotych. Niektórzy eksperci mówią, że przygotowanie do ewentualnego konfliktu mogłoby kosztować biliona złotych. Tymczasem te zaplanowane 75 miliardów wydamy częściowo bez sensu. Kupimy sobie za nie Himarsy – wyrzutnie rakiet, trochę czołgów. Eksperci ostrzegają jednak, że wszystkie te zakupy nie tworzą systemu. Kupiliśmy sobie najnowocześniejsze myśliwce F-35. Tylko że bez dodatkowych systemów będziemy mieć najnowszego iPhone'a bez internetu. Nasze zakupy nie składają się w całość, są takim efektem impulsu politycznego: „O, mamy za mało czołgów, to kupmy Abramsy”. 250 sztuk za 23 mld zł. Potem się okazuje, że któryś z kolejnych ministrów obrony, takich jak Macierewicz, wysyła je gdzieś pod samą wschodnią granicę, żeby w pierwszym uderzeniu wojny zostały nam zabrane albo zniszczone. To, że one stały w Żaganiu koło niemieckiej granicy, to nie był przypadek. To jest broń, która rusza w kontrofensywie, a nie w pierwszym uderzeniu.
Chcesz pokoju? Szykuj się do wojny. A że wróg u bram, to też my do wojny się szykujemy: zaczęliśmy na wyścigi kupować sprzęt wojskowy. Wydamy na niego 75 miliardów złotych. Niektórzy eksperci mówią, że przygotowanie do ewentualnego konfliktu mogłoby kosztować biliona złotych. Tymczasem te zaplanowane 75 miliardów wydamy częściowo bez sensu.
Kupimy sobie za nie Himarsy – wyrzutnie rakiet, trochę czołgów. Eksperci ostrzegają jednak, że wszystkie te zakupy nie tworzą systemu. Kupiliśmy sobie najnowocześniejsze myśliwce F-35. Tylko że bez dodatkowych systemów będziemy mieć najnowszego iPhone'a bez internetu.
Nasze zakupy nie składają się w całość, są takim efektem impulsu politycznego: „O, mamy za mało czołgów, to kupmy Abramsy”. 250 sztuk za 23 mld zł.
Potem się okazuje, że któryś z kolejnych ministrów obrony, takich jak Macierewicz, wysyła je gdzieś pod samą wschodnią granicę, żeby w pierwszym uderzeniu wojny zostały nam zabrane albo zniszczone. To, że one stały w Żaganiu koło niemieckiej granicy, to nie był przypadek. To jest broń, która rusza w kontrofensywie, a nie w pierwszym uderzeniu.